Najsłynniejsi halabardnicy brzmienia akustycznego
A Fine Collection of Acoustic Ballads Gitara elektryczna była dla przemysłu muzycznego tym, czym para i silnik spalinowy dla gospodarki światowej przełomu XIX i XX wieku. Przez długie lata Melomani rozkochani w dźwięku akustycznym, stanowili garstkę narażoną na uszczypliwe uwagi i złośliwe komentarze. Przemysł tzw. high-end po dziś dzień sypie do kotła lokomotywy audiofilskiej coraz to nowe patenty i rozwiązania. Byle porazić oczy i zmrozić ceną. Lecz im większe zapalenie spojówek i silniejsze przetrącenie finansowego kręgosłupa Rodziny, tym niejaki Obywatel Audiofil szczęśliwszy. Ten sado-masochizm trwa i ma się doskonale. Wystarczy popatrzeć na tłumy, które jak przyczadzone nietoperze chodzą od sakli do sali, zaspakajając swe wampirze instynkty wzrokiem coaaz to nowych modeli i grających pudełek. A Jaśnie Pani Muzyka leży w grobie spokojnie, i nikt jej nawet ogarkiem nie zaświeci. Czeka na cudowne obudzenie, które - UWAGA! - wieszczę z równym przekonaniem i stanowczością z jaką demiurdzy i zwidniacy zapowiadają koniec świata. Niech więc dla NIEJ, Muzyki, w formie epitafium zabrzmią dźwięki z tej płyty - najczystszy dźwięk akustyczny instrumentów i głosów. A głosy te i instrumenty należą do grona największych bardów Jej wielkości. Jak kropla wody na pustyni, jak przypadkiem znaleziony w dziurawej kieszeni ostatni grosik, jak... prawdziwa płyta dla prawdziwego Melomana. Same tu cudności...