Ta strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek (cookies) do poprawnego działania. Więcej informacji na stronie Polityka Prywatności. Zamknij.

Logowanie

DEEE

Signature Audiophile Instrumentals

  • 01 Rhythm Of The Rain — Piano & Drum Kids (Percussions Duos)
  • 02 Tammy — Violin, Guitar & Flute
  • 03 Too Young — Steinway Piano & Yamaha Piano Duos
  • 04 I Honestly Love You — Violin & Cello (Duos)
  • 05 Never On Sunday — Unplug Instrumentals
  • 06 La Vie En Rose — Piano & Alto Saxophone
  • 07 This Masquerade — Alto Saxophone
  • 08 The First Time I Ever Saw Your Face — Soprano Saxophone & Djemb
  • 09 La La Means I Love You — Plug Instrumentals & Drum Kids
  • 10 You Needed Me — Violin
  • 11 Interlude — Flute & Guitar
  • DEEE - _

Produkt w tej chwili niedostępny.

Hm... Płyta ma swoją legendę. Zaczęło się od luźno rzuconego zdania w czasie dyskusji w wytwórni Musiclab na kolejnym próbnym nagraniem nowego materiału: To powinno być takie... angielskie brzmienie! – orzekł jeden z ekspertów. Właściciel wytwórni i znany w Azji realizator dużych projektów muzycznych, Anthony Chung nieśmiało zapytał: A co to jest to "angielskie brzmienie"? Jak je rozpoznać? Gdzie znajdę wzorzec tego brzmienia? Legenda o "angielskim brzmieniu" ma w naszym małym audiofilskim światku prawo do istnienia bez potrzeby potwierdzania tożsamości: Jak to! – zawoła jeden z drugim. - Przecież każdy wie! No, angielskie, właśnie... Tymczasem potomek Konfucjusza nie dawał za wygraną: Ale ten wzorzec, ten sprawdzian - co jest, a co już nie jest angielskim brzmieniem? Gdzie on jest? Pokłonił się żonie, ucałował ojcowską dłoń i - co prawda nie na pokładzie dżonki jak niegdyś jego ojcowie ruszali odkryć dla świata Amerykę, ale samolotem udał się do Anglii - ojczyzny "angielskiego brzmienia". Chodził, pytał, szukał ale nigdzie nie potrafiono go przekonać. że to co słyszy jest właśnie angielskim brzmieniem. Któregoś dnia trafił do maleńkiej wytwórni Acoustics Records. Jej właściciel, nazwijmy go... Dżepetto wysłuchał prośby Chińczyka i zaprosił go do studia. Podszedł do fortepianu i uderzył w klawisz. Przestrzeń wypełniła się dźwiękiem, jakby z tego klawisza wyzwolił się jakiś zaklęty dżin, który pokłonił się najdelikatniej, najbardziej dźwięcznie i brzmiąca. Drewniany klawisz, stalowa struna, złocisty flet, powyginany w lansadach puzon odpowiedziały równie aksamitnym, nadzwyczaj czystym dźwiękiem. Zagrała ta orkiestra pinokiów tak, jakby sama była muzyką, a jedynie w kształt instrumentów przeobleczona, bo ludzkie zmysły na tyle są niedoskonałe, że nie byłyby w stanie dostąpić oczarowania muzyką, bez jej upostaciowienia. Więc to jest angielskie brzmienie... - nie kryjąc uśmiechu powiedział Chińczyk. I już wyjął złotą klatkę, i już chciał tę muzykę pochwycić, jak andersenowskiego słowika, by zabrać ja do Chin, na cesarski dwór, ale Dżepetto, a swojsko mówiąc – Johny, znacząco pokiwał głową. Niestety, przyjacielu. Tylko ten, kto choć raz usłyszał prawdziwe angielskie brzmienie, kogo ono oczarowało, będzie już zawsze nosił w sobie ten wzór. Lecz - zafrasował się Chińczyk, - lecz ja chciałbym to brzmienie ukazać innym! Możesz - zapewnił przybysza angielski gospodarz. - Możesz to uczynić, lecz czeka cię wielka praca. Musisz się tak długo uczyć, tak mozolnie pracować, aż uznasz, że dźwięki, które wydajesz na instrumentach są takie same jak te, które teraz się w twojej pamięci zapisały. I tak powstała płyta Signature Audiophile Instrumentals. Płyta, w nagraniu której użyto najlepszych instrumentów a do muzykowania zaproszono znakomitych artystów. I co najważniejsze - z udziału w sesji zrezygnowano z... ludzkiego głosu. Bo jest on największą konkurencją dla każdej orkiestry lub też inaczej mówiąc - najlepsze orkiestry i zespoły instrumentalne nieudolnie acz niekiedy udatnie osiągają piękno ludzkiego głosu. Postanowiono więc nagrać płytę instrumentalną. Umożliwiono instrumentom, by zabrzmiały najpełniej, najdźwięczniej - po angielsku. Każdy z nich pełni w części nagrania funkcję głosu wokalisty, prowadzi melodię. Zaczyna jeden, podejmuje zaproszenie drugi, przyłacza się trzeci, nadchodzi czwarty, potem piąty z szóstym... Z duzym rozmysłem zestawiano też instrumenty ze sobą. Raz sa w pełnej symbiozie, raz - jakby przeciw sobie. Raz z połączenia brzmień wyrasta nowy dźwięk, a po chwili zaskakuje nas akord o walorach nigdy wcześniej nie słyszanych. Repertuar płyty dobrano również z niejakim rozmysłem. Oto standardy znane każdemu. Bez względu na to pod jaką geograficzną szerokością mieszka. Znamy te melodie z genialnych interpretacji wielu wokalistów, lecz tu, ich miejsce, zajmują instrumenty. I jak to czynią! Jak genialnie się spełniają! I nie jeden z Państwa, słuchając tej płyty powie - Jak mogliśmy wcześniej tego nie zauważyć, że ta melodia, ta piosenka to przecież wymarzony popis dla instrumentalistów! Płyta nagrana purystycznie. Nie ma w niej ani jednej uncji basu za dużo czy mało, nie ma ani pół promyka sopranów w nadmiarze. Jest tak jak ma być. Zgodnie ze wzorem "angielskiego brzmienia".

 

Razem z tą płytą inni Melomani kupowali: