Ta strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek (cookies) do poprawnego działania. Więcej informacji na stronie Polityka Prywatności. Zamknij.

Logowanie

Paul McCartney

New

>>> Płyty SHM-CD do odtworzenia we wszystkich typach czytników CD oraz DVD. Gwarantują niespotykaną wcześniej analogową jakość brzmienia, odwzorowują wszystkie walory taśmy-matki. <<<


>>> Płyty SHM-CD do odtworzenia we wszystkich typach czytników CD oraz DVD. Gwarantują niespotykaną wcześniej analogową jakość brzmienia, odwzorowują wszystkie walory taśmy-matki. <<<


01. Save Us 02. Alligator 03. On My Way to Work 04. Queenie Eye 05. Early Days 06. New 07. Appreciate 08. Everybody Out There 09. Hosanna 10. I Can Bet 11. Looking At Her 12. Road 13. Turned Out 14. Get Me Out of Here
  • Paul McCartney - vocals, guitar

Produkt w tej chwili niedostępny.

De Luxe Edition

The sound of a 71-year-old Beatle getting back in the ring. McCartney plays to his strengths: Wings-like glam rock, Little Richard howls and, yep, some remarkably Beatlesque pop tunes and George Martin-ish arrangements (thanks partly to Martin's son, Giles, who produced several tracks). "Early Days" challenges lingering misconceptions about McCartney's role in the Beatles ("I don't see how they can remember/When they weren't where it was at"). Sir Paul also engages 21st-century pop with sharp ears, bringing in young-gun producers like Paul Epworth, Mark Ronson and Ethan Johns. He even rocks a quasi-rap flow and some giddy, Gaga-style stadium chants on "Queenie Eye." As Macca understands better than almost anyone, rock & roll is fueled by a hunger for good times and an ageless exuberance. Read more: https://www.rollingstone.com/music/lists/50-best-albums-of-2013-20131202/paul-mccartney-new-19691231#ixzz2pzaCrUOz Follow us: @rollingstone on Twitter | RollingStone on Facebook Paul McCartney – wokal, bas, gitara, klawisze Paul Epworth – perkusja Rusty Anderson – gitara Brian Ray – gitara Paul „Winx” Wickens – klawisze, gitara, perkusja Abe Laboriel Jnr – perkusja O tym, że Paul McCartney jest w znakomitej formie, mogliśmy się przekonać podczas jego niedawnego występu w Warszawie. Teraz potwierdza, że ciągle nie brak mu inwencji. Bo New, pierwszy od dawna rockowy album, jaki nagrał, to zarazem jedno z najznakomitszych dokonań w całym jego solowym dorobku! Ze względu na swój eklektyzm New ma wiele wspólnego z płytami The Beatles. Zresztą nierzadko pojawia się tu nastrój jednoznacznie przywołujący na myśl twórczość legendarnego zespołu. Już w rozpoczynającym całość, zdecydowanie rockowym, opartym na niezwykle chwytliwym riffie gitarowym utworze Save Us pojawiają się harmonie wokalne, które były znakiem rozpoznawczym Liverpoolskiej Czwórki. Ale New to wyjątkowo różnorodny album. Bywa, że Paul staje się sentymentalny, bierze do rąk gitarę akustyczną i myślami wraca do czasów, gdy poznał Johna Lennona: Dressed in black from head to toe/ Two guitars across our backs/ We would walk the city roads/ Seeking someone who would listen to the music... (Early Days). Ale Paul nie tylko spogląda wstecz. Zdaje sobie sprawę, że świat – także świat produkcji muzycznych – nieustannie gna do przodu. Na płycie obok stricte rockowego instrumentarium pojawia się więc sporo elektroniki. Nie jest to jednak elektronika dominująca. Żaden Fireman, nic z tych rzeczy. To raczej dodatkowa paleta barw, która świetnie wtapia się w obraz całości – w lekko onirycznym, przestrzennym Road czy równie nastrojowym Looking At Her. Najwięcej elektroniki przynosi zaś Appreciate, najbardziej popowo brzmiący utwór na płycie. Jest to jednak bardzo szlachetny pop, o niezwykle wciągającym klimacie, wzbogacony dawką brzmieniowych eksperymentów. Ale New to przede wszystkim świetne, melodyjne, rockowe utwory, które ujawniają swój przebojowy charakter już podczas pierwszego przesłuchania. Jak I Can Bet, który może kojarzyć się z Get Back. Podobny rock’n’rollowy klimat znajdujemy też w Turned Out. Napędzany przez rytmiczną partię fortepianu Queenie Eye, z grą perkusji bardzo pod Ringo Starra i „kosmiczną” wstawką w środku to także rzecz, która ewidentnie mogłaby znaleźć się na którejś z późnych płyt The Beatles. Macca przypomniał sobie nawet, że można bawić się taśmami, by osiągnąć intrygująco-psychodeliczny efekt (Hosanna). Z kolei utwór tytułowy, z całym swym brzmieniowym bogactwem, mógłby znaleźć się na którejś z klasycznych płyt solowych artysty i każdej byłby ozdobą. Być może to po prostu zasługa niepodważalnego geniuszu Paula McCartneya, ale słuchając tych utworów po raz pierwszy, miałem odczucie, jakbym obcował z muzyką dobrze mi już znaną. Nie, nie chodzi tu o przewidywalność, o to, że Paul się powtarza. On po prostu ma dar układania tak wspaniałych melodii, że już od pierwszego zetknięcia z nimi nie można się od nich uwolnić. Trochę już straciłem nadzieję na to, że McCartney nagra jeszcze płytę, która mnie poruszy. Ten album jednak spełnił wszelkie oczekiwania. Już dawno nie słyszałem płyty, na której nie byłoby ani jednego zbędnego utworu (nawet w poszerzonej wersji deluxe). Oby tak dalej, Sir. https://www.terazrock.pl/recenzje/czytaj/Paul-McCartney-New.html