Ta strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek (cookies) do poprawnego działania. Więcej informacji na stronie Polityka Prywatności. Zamknij.

Logowanie

Chen Leiji

Fu Gu Dian

Fu Gu Dian image
Galeria okładek

ZamknijGaleria okładek

1. Thinking of a Friend 2. Three Variations on Plum Blossom 3. A Drunken Fishman Singing at Dusk 4. Ao-Ai 5. Water and Cloud of Xiaoxiang 6. Music From Guangling 7. Running Water 8. Tune of Flying Dragon 9. The Moon Reflected on the Er-quan Spring
  • Chen Leiji - guqin
Add to Basket

219.00 PLN

Ultimate HQCD:

Nr kat.: TYUHQ15002
Label  : Fung Hang Record

Premiera nowego nośnika Ultimate HQCD

Za trzy tysiące lat mieszkańcy Ziemi (jak to brzmi!?) nadal słuchać będą to, co w spuściźnie ostanie się po nas? My dziś gramy i słuchamy utwory skomponowane, wyrażające emocje, opowiadające o wrażliwości muzyków sprzed trzech tysięcy lat. Czy dźwięki te odbijają się od nas jedynie i zwracają na siebie uwagę tylko swoją niecodziennością? Są jak zapomniane języki? Jak tajemnicze znaki na przedmiotach wytworzonych przez niekiedy nieznane nam ciągle kultury? Czy wówczas, przed tysiącami lat muzyka służyła ludziom do relaksu, wyrażania treści w sposób nieosiągalny dla stopnia ekspresji innych form wyrazu? Zrekonstruowano zapisy nutowe starożytnej Grecji, coś niecoś wiemy o Egipcie. Ale najwięcej ? o twórczości ludów Azji. Niezmienną popularnością cieszą się tam studia muzykologiczne nad dorobkiem cywilizacyjnym Chin. Jak szkoły sztuk walki, tak również w zakresie muzyki i poszczególnych instrumentów rozwijają się placówki badawcze, mistrzowie kształcą coraz to nowe zastępy swoich uczniów. Największym wtajemniczeniem są instrumenty strunowe, o nieziemskim wprost brzmieniu, które w ręku wirtuoza wydają z siebie dźwięki całkowicie nowe dla cywilizacji Zachodu. Kawałek drewna i rozpięta na nim struna... Ale jakiego drewna!!! Jaka struna!!! I w czyje ręce trafia ten instrument! Śmiem zaryzykować tezę, że połączone języki Szekspira, Goethego, Schillera, Horacego ? wszystkich poetów - to jedynie znaki interpunkcyjne w porównaniu z możliwościami jakie niesie w sobie choćby prezentowany tu guqin. Chen Leiji jest mistrzem gry na tym instrumencie. Cały świat słuchał jego gry podczas uroczystości otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie. Ale kto z tych miliardów słuchaczy muzykę tę w pełni odczuł? Niezwykłe stroje, całkowicie nieobecny w naszym świecie sposób poruszania się, ekspresja ciała, wyraz twarzy ? a do tego jeszcze te dźwięki... Jak ledwie stąpający po pokoju brzdąc brzdąkający na napotkanym na swojej drodze fortepianie. - Plum plim plam, plam plim plu, plom plam plom... - Zostaw, zostaw, bo zepsujesz... Przestać brzdąkać, bo mnie już głowa od tego rzępolenia boli, masz tu swoją zabawkę... Coś nie tak powiedziałem? A może ten brzdąc brzdąkający, zanim powie poprawnie jabajbaj albo tajbaj lub tapina (rabarbar, tramwaj, trampolina) właśnie w ten sposób, dźwiękami, ich intensywnością, czasem trwania, modulacją otwiera nam drogę do jego świata? Naszego świata w nim przechowanego, w postaci najczystszej, która każdym dniem będzie przesłaniana coraz to nowymi doświadczeniami brzdąca? Jeśli przeprowadziłbym test. Światowy i globalny. I zaprezentował pierwszy utwór z tej płyty. I zapytał: o czym on może opowiadać, jakie treści niesie? I ustanowił nagrodę jakiej nikt jeszcze nie zafundował, to czy miałbym szansę na wręczenie jej choćby jednej osobie, która być może z nutką nonszalancji w głosie powiedziałaby: ależ są to oczywiście rozważania o przyjacielu... Przepraszam, nie uprzedziłem Państwa, żeby podłożyli Państwo coś pod swoje szczęki na wypadek taki właśnie jak ten ? bo nie sądzę, by komukolwiek z Państwa szczęka nie opadła w dół dowiadując się, że jest to wcześniejsza wersja btothers in arms. A i ta wcześniejsza miała pewnie swój pierwowzór. Jak brzmiał? Na jakim instrumencie został wykonany? Czy kiedykolwiek go usłyszymy? Płyta ? jak każda z taką muzyką ? dla mnie wręcz magiczna. Dym idzie uszami, gdy próbujemy dotrzeć do prezentowanych treści zakodowanych w dźwięki, ale gasi go właśnie magia dźwięków, niespotykanych i zaskakujących połączeń, klimat soniczny, misteria i ta feeria świateł w locie przez chyba jakiś tunel (?), ale skąd i dokąd? I po co? Nie wiem. Ale chcę lecieć. Nieustannie. I ciągle na nowo. Nie jestem w stanie zapamiętać żadnej frazy, nie czekam na ulubiony moment. Bo ta muzyka jest jak poranek dziś a zmierzch jutro, deszcz w środę i śnieżyca pojutrze. A samo brzmienie... Każda nutka to jak kropla kolorowego atramentu wpadająca do krystalicznie czystej wody, pełnej pęcherzyków powietrza. O najważniejszym jednak nie powiem słowa... Ciekawi Państwo, co mam na myśli? Ano to, co stanie się, gdy płyta zatrzyma się w czytniku po ostatnim dźwięku... Usłyszą Państwo pierwszy raz w życiu, jak .... No właśnie, ale co ja będę Państwu odbierał to co najpiękniejsze w przygodzie z tym nagranie o walorach brzmieniowych trudnych do porównania z czymkolwiek co dotychczas Państwo słyszeli. /*/*/*/*/*/*/*/*/ Nie spoczniemy, nim dojdziemy, nim zajdziemy w siódmy las... A co będzie za tym siódmym lasem? Kolejnych siedem? Audiofilizm jest chorobą nieuleczalną. Tak dla odbiorców jak i dostawców płyt. Ich tragizm polega na tym, że radość z osi osiągnięcia kolejnego sukcesu na polu zachowania analogowego brzmienia na płycie CD paraliżuje strach, że już nic innego nie wymyślimy, że nie pokonamy nowych barier. Ale żaden nie zdobędzie się na to, by po prostu ? kupić sobie płytę winylową. Dobrze wytłoczony czarny krążek, odtworzony na przyzwoitym gramofonie da maksimum satysfakcji. Ale cóż... 90% słuchaczy woli CD. Ich nowym wynalazkiem jest Ultimate HiQuality CD. Inżynierom z Japonii i Hong Kongu udało się złagodzić załamanie przebiegu cyfrowego, zbliżając się o kilka procent do wzorca pozbawionego wszelkich zniekształceń. Moim jednak zdaniem ciekawszy jest technologiczny aspekt tej nowinki ? sam krążek CD, a raczej sposób położenia na nim warstwy nośnej dla lasera i jej zabezpieczenie. Zrezygnowano z dotychczas powszechnie stosowanego poliwęglanu na rzecz fotopolimerów. Pozwalają one na bardziej precyzyjne wykonywanie zagłębień (pit) i wypukłości (land). A to warunek niezbędny do odwzorowania na płycie brzmienia jeszcze bardziej zbliżonego do walorów oryginału. Płyta UHQCD wymaga ze strony melomana nieco większej troski. Należy m.in. unikać bezpośredniego i długotrwałego naświetlania jej promieniami słonecznymi. Warstwa informacyjna została maksymalnie pozbawiona kolorowych obrazków, krzyczących haseł i grafiki. Wszystko w celu zapewnienia laserowi idealnych warunków do odczytu warstwy nośnej. I to słychać! Pierwsze płyty w tym formacie to rzeczywiście brzmieniowe klejnoty. Obok Carmen Fantasie ? jedno z najbardziej referencyjnych nagrań w dziejach fonografii ? kilka krążków zaskakujących przejrzystością sceny ale przede wszystkim najbardziej poszukiwanym aspektem ? naturalnością brzmienia. To takie szklanki, które mimo ciągłego lania do nich wody, nigdy się nią nie napełnią do końca.

 

Razem z tą płytą inni Melomani kupowali: